sobota, 17 stycznia 2015

Epilog

-Amanda? - słyszę tuż przy uchu zdziwiony głos Krisa.
- Już zdążyłeś zapomnieć o swojej dziewczynie? - nie otwierając jeszcze zaspanych oczu. - Myślałam, że Grecki Bóg da mi się dłużej nacieszyć swoją osobą.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, ja po prostu nie przywykłem do budzenia się koło tak pięknych dziewczyn, to tylko dlatego. - tłumaczy zadziornie się uśmiechając.
- Tak jasne. - nieprzekonana w końcu otwieram powoli oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej. - Jeśli nie chcesz się spóźnić musimy wstać.
Słysze tylko jak chłopak niewyraźnie mruczy pod nosem a zaraz potem czuję jak jego długa, umięśniona ręka oplata mnie w pasie. Czuję jak tysiące motyli penetruje mój brzuch, zapewne w poszukiwaniu wnętrzności, którymi owe motyle mogłyby się pożywić. Jak słodko i romantycznie. Czyżby mój talent do niszczenia słodkich scen powrócił?
Minęło już pół roku odkąd między mną i YiFanem wszystko się wyjaśniło. A ja nadal czuję się jak tego ranka gdy zakłopotana obudziłam się obok niego po raz pierwszy.
Kilka razy widzieliśmy się z EXO, które pozostało w składzie dziesięciu członków. Zdążyliśmy im wszystko opowiedzieć i wyjaśnić sobie wszystko. Z Luhanem też czasem się widuję. Mimo, że minęło już tak dużo czasu czyli pół roku, ciągle dziwnie czuję się z tym, że mam kogoś. Że jestem z tym idiotą, którego tak strasznie nie lubię i kocham.
Czasem kiedy oglądam jego występy w telewizji łapię się na tym, ze śmieje się z niego, lub myślę „Jak można być tak głupim?”. Niektóre nawyki już chyba mnie nie opuszczą.
Po tym wszystkim co przeszliśmy, dostaliśmy tyle nienawiści ze strony ludzi. Czasem chciałabym po prostu uciec zostawić go i wrócić do normalnego życia.
Ale to chyba nie możliwe. Kocham go. Może nie mówię tego zbyt często. Ciągle powtarzam jak debila nienawidzę. Mimo, że często się kłócimy. Krzyczymy. To nigdy nie zrobilibyśmy sobie krzywdy. NIGDY.
Gdyby trzy lata temu po pokazaniu mi WuFana, ktoś oznajmiłby, że to mój przyszły mąż wyśmiałabym go, a teraz...
- Można spóźnić się na własny ślub? - pyta chłopak.
- Można! Wstawaj! - krzyczę i już po chwili biegamy po całym domu śmiejąc się wniebogłosy.

~~~~***~~~~

- Tak.
- Tak.
Gdyby rok temu... nieważne, już wiem kto jest moim księciem w masce. Jest moją miłością. *

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

*ostatnie zdanie to odniesienie do snów Amandy, tak to był WuFan.

No więc... pisząc to opowiadanie wiele razy myślałam o tym, aby zakończyć je wcześniej niż od początku zamierzałam. Na szczęście dzięki waszemu wsparciu nie poddałam się i postanowiłam zakończyć to w miarę dobrze. Jeśli mam być szczera epilog, który właśnie przeczytaliście miał być po prostu kolejnym rozdziałem, jednak podczas pisania zmieniłam zdanie i napisałam zakończenie. To w jaki sposób zakończyłam tę historię może się wam nie spodobać, ja również nie jestem z niego w 100% zadowolona. Jednak pisałam te ostatnie rozdziały i zakończenie nie mając tak naprawdę pomysłu na nic. Powinniście pamiętać, że przez dwa miesiące nawet nie dotknęłam zeszytu i ołówka. Mam nadzieję, że mimo tych kłopotów, nie jesteście mną rozczarowani.

No, ale koniec użalania się nad sobą. Teraz czas na małe podsumowanie tego co się tu przez rok wydarzyło!

18 404 - wyświetleń.
137 - komentarzy.
32 - obserwatorów.
23 - posty. 

To dla mnie naprawdę wiele, dzięki wam i waszemu zaangażowaniu poczułam, że to co robię jest dobre i mi wychodzi. DZIĘKUJĘ WAM ZA TO. ♥

Mam także nowego bloga, na którego bardzo serdecznie zapraszam, będziecie mogli znaleźć tam wieloczęściowe opowiadania jak i one shoty. 




Do zobaczenia. 

wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 21 "Ostatni"

- Nie zapomniałaś o czymś...? - słyszę cichy szept, tuż nad moim uchem. Niechętnie odwracam się do źródła tego głosu.
- Co? - jęczę zła, że YiFan nie daje mi spać.
- Miałaś do mnie przyjść. Czekałem... - oznajmia niezrażony, moimi próbami odcięcia się od jego głosu i naciągania sobie kołdry na głowę. - Proszę cię. - w jego głosie wyraźnie słychać, że się uśmiecha.
            Po raz drugi wydaję z siebie dźwięk wyrażający moje niezadowolenie, ale ostatecznie spoglądam  na Fana, który patrzy na mnie z góry. Nie mogę oprzeć się uczuciu, że chciałabym tak codziennie. Budzić się z nim, obok niego. Żeby móc patrzeć w te oczy każdego ranka. Żeby on mógł tak jak teraz patrzeć mnie, ciągle zaspaną, z krótkimi włosami rozsypanymi po poduszce.
- Dlaczego tak mi się przyglądasz? - pyta w końcu a uśmiech nadal zdobi mu twarz.
- Bo podoba mi się to co widzę...
            Cisza. Nie aż taka niezręczna, po prostu żadne z nas nie ma nic do powiedzenia. Po minucie milczenia chłopak w końcu siada na skraju łóżka i wzdycha głęboko. Też podnoszę się do pozycji siedzącej i patrzę na jego zgrabną sylwetkę. Wygląda, jakby intensywnie nad czymś myślał. Przesuwam się bliżej niego i szepczę cicho, sama nie wiem, co mną kieruje, kiedy zadaje to pytanie.
- Co się stało?
- Yuta... powiedz mi. Dlaczego tu ze mną przyjechałaś? Dlaczego zgodziłaś się na coś tak trudnego do zrealizowania? - pyta, a ja czuję, jak ogromna gula wypełnia moje gardło, uniemożliwiając odpowiedź.
- Bo... czułam, ze muszę tu z tobą być. Że  nie chce cię opuszczać... Widzisz... lubię cię. Bardzo cię lubię. - oznajmiam niepewnie.
Zawstydzona spuszczam głowę w dół. Boję się jego reakcji. Teraz już rozumiem te wszystkie postacie z książek i filmów, które tak się zachowują. Naprawdę mi głupio. Nie lubię takich ckliwych sytuacji i nie lubię czuć się zawstydzona. Najchętniej czekałabym po prostu aż on w końcu się odezwie.
- Ja też cię lubię. - mówi tak cicho, ze muszę się wysilić, aby zrozumieć, co mówi.
- Nie chodziło mi o takie zwykłe...
- Mi też nie.
            Cisza. Czuję, że powinnam coś powiedzieć, zamiast tego przekręcam głowę YiFana tak, aby na mnie patrzył. Już po chwili czuję na swoich ustach jego miękkie wargi. Odwzajemniam pocałunek z małym opóźnieniem, bo nadal jestem w szoku. Kiedy w końcu się od siebie odsuwamy, widzę uśmiech na jego twarzy. Taki, jakiego jeszcze nie widziałam.
- Nie zostawiłabym cię samego. - udzielam w końcu pełnej odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie. - Jesteś dla mnie zbyt ważny. Nie wiem...  nie wiem, czy mogę już nazwać to miłością. Miłość przyjdzie z czasem. Na razie chcę być blisko ciebie. - sama siebie zadziwiam, że jestem w stanie zdobyć się na takie wyznanie.
- A Aron? - pyta co zupełnie wyprowadza mnie z równowagi, jaką przed chwilą zaczęłam odczuwać.
- Co?! Skąd ty... – mówię patrząc na niego z wytrzeszczonymi oczami.
- Musiałem się czegoś o tobie dowiedzieć, a że występowaliśmy kiedyś z NU'EST na jednej scenie, wykorzystałem okazję i porozmawiałem z nim. Przepraszam. - wyznaje ze skruchą.
            Po raz kolejny przysuwam się do niego i naprawdę delikatnie muskam jego usta. Teraz kiedy to wszystko sobie wyznaliśmy, nie mogę się na niego złościć. Nie chce się od niego odsuwać, chcę czuć jego ciepło. Czuć, że w końcu, po raz pierwszy w życiu jestem u kogoś na pierwszym miejscu. Pierwszą osobą dla niego. Jedyną, którą tu ze sobą zabrał. Zawsze chciałam poczuć się właśnie tak jak teraz.
- Muszę iść do siebie... - dlaczego, dlaczego teraz? - Chcesz pójść tam ze mną? - pyta nieśmiało jak na tego idiotę.
- Chcę. Czekasz na telefon? - wstaję z łóżka i biorąc kartę idę za nim.
- Mają dzwonić z wytwórni w sprawie zdjęć do filmu. I jeszcze czekam na telefon od prawnika... - mówi niewesoło.
            Kiedy on zabiera się za naukę swojej roli, ja siadam po drugiej stronie wielkiego łóżka z laptopem na kolanach. Loguję się na facebooka i z wielką ulgą stwierdzam, że Luhan jest dostępny.
            Niemal od razu widzę nową wiadomość w skrzynce. Okazuje się, że odszedł praktycznie z tych samych powodów co YiFan, ale ludzie nie rzucają się na niego aż tak, bo byli na to w pewien sposób przygotowani. Jest teraz w Chinach i stara się dobudować zarówno fizycznie jak i psychicznie.  Nie pisze nic o Sehunie, co mnie bardzo niepokoi, ale zwyczajnie boję się pytać.
            Kiedy już kończy opowiadać o sobie. Mówię mu, jak czuje się Fan, że jego serce odpoczywa i dzięki temu, że nie musi się już tak wysilać, jest z nim coraz lepiej. O tym, że nagrywanie filmu to dla niego sama przyjemność i nie ma nic wspólnego z ciężką pracą. Nie mogę też pominąć tego, że w końcu odważyliśmy się i wyznaliśmy sobie wszystko. W końcu Lulu musi już iść i ja sama odrywam się od przenośnego komputera.
- Z kim piszesz? - pyta Wu spoglądając znad umów i innych papierów.
- Już z nikim. - odpowiadam – Lu pisał...
- Co u niego? – pyta, uśmiechając się niepewnie.
-Wszystko okej, kończy nagrywanie. - oznajmiam.
            Chłopak odkłada wszystko na bok, podchodzi do mnie i przytula od tyłu.
- Nie masz pojęcia jak bardzo cieszy mnie, możliwość tulenia cię bez obawy, że uciekniesz, albo źle mnie zrozumiesz. - ściska mnie mocnej – I, że mogę cię pocałować nie martwiąc się o konsekwencje – muska delikatnie moje usta.
- A ja nie muszę udawać,że się nie rumienię.
- I możesz bezkarnie patrzeć na moje boskie i umięśnione ciało. - śmieje się chłopak, a ja tylko zrezygnowana kręcę głową.
            Przymykam delikatnie powieki i widzę spod nich tylko światło wesoło tańczące po pokoju. Czy kocham WuYiFana? Dziwnego, nieobliczalnego, niezrozumiałego, chorego, pięknego, innego, zakochanego... Kocham. Kocham. Będę kochać. Nie wiem dlaczego ale czuję, że tak będzie. Że będziemy razem.
- Kocham cię. - ciepło rozlewa się po moim ciele, a on przykłada swój policzek do mojego.
- Jestem chory.
- Nie przeszkadza mi to,bo cię kocham. Kocham.
            Nie wiem, czy można nazwać łzą tę wesołą perełkę, która teraz toczy się lekko po moim policzku. Gdybym mogła trwałabym tak wiecznie, a nawet dłużej.
- Jest późno, musimy rano wcześnie wstać. - oznajmia w końcu i ociągając się odrywa ode mnie.
- Będę spać z tobą. Czekaj na mnie. – wychodzę, a potem pędem biegnę do swojego pokoju.
            Trzeba w końcu dobrze wyglądać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Tytuł posta zobowiązuje... to już ostatni rozdział przed epilogiem, który pojawi się jutro, pojutrze, za dwa dni.. wszystko zależy od was i waszych komentarzy. A liczę na dużo komentarzy, bo to już OSTATNI PEŁNY ROZDZIAŁ. Zakończenie będzie naprawdę baaardzo króciutkie. 
Kocham was ♥
W sobotę epilog!
 

wtorek, 6 stycznia 2015

Rozdział 20 "Koszmar"

                Siedzieliśmy obok siebie w metrze, które zmierzało gdzieś na obrzeża miasta. Tak właściwie mogłam zostać w centrum i gdzieś pochodzić  albo nawet przeleżeć pół dnia w hotelu, ale co to za frajda, kiedy jest się samemu? Tak więc wolę przyglądać się grze aktorskiej WuFana. Już nawet jestem w stanie przełknąć to, że jest to film romantyczny i on co pięć minut się do kogoś przytula. I wcale nie przeszkadza mi to, że reżyserka obwieściła, że w filmie znajdą się sceny pocałunków i nie tylko... WCALE!
- Amanda? Wyglądasz jakbyś miała wybuchnąć. - mówi ze swoim kamiennym wyrazem twarzy. Chociaż nie, nie kamiennym. On się ze mnie śmieje!
-Co?! - no i ściągam na siebie wzrok całego przedziału. - Nic mi nie jest, myślę tylko. – oznajmiam, zaciskając mocno usta z nerwów.
- A to na pewno nie ma żadnego związku z tym, o czym dziś rozmawiałem z reżyserką? – pyta, już ledwo hamując śmiech.
- Pfff... masz chyba zbyt wybujałą wyobraźnie, nie sądzisz? Mam o czym myśleć. Nie jesteś pępkiem świata, Fan. - zdenerwowana prawie na niego warczę.
- Spokojnie Yuta! - teraz już otwarcie się śmieje – A no i powinnaś zwracać się do mnie jak do starszego kolegi, nie rówieśnika. - dodaje całkiem poważnie.
- Nadzieja umiera ostatnia... - burczę pod nosem, ale tak naprawdę sama nieśmiało się uśmiecham.

~~~~*~~~~

                Ten cały film to dno. To znaczy może i jest dobrze robiony. Otrzymuje jak na razie pozytywne recenzje, ale kto chciałby patrzeć jak dwoje ludzi ciągle się przytula i całuje i tak w kółko. Może faktycznie jestem nieco przewrażliwiona na tym punkcie, ale na pewno nie jestem zazdrosna. Co to, to nie! Nie upadłam na głowę, nawet gdybym miała coś do niego, to jest to tylko praca.
                Już mam wyjść kupić sobie coś do picia, (no może to tylko pretekst, żeby po prostu wyjść) kiedy czuję, jak ktoś siada tuz obok mnie.
- Wody? - słyszę jakiś miły głos tuż przy mnie.
- Um. Dziękuję. - uśmiecham się niemrawo. - Czytasz mi w myślach? - śmieje się cicho, bawiąc się butelką.
- Nie... tego nie potrafię. Dziś jest strasznie gorąco. - mówi wzruszając ramionami.
              Rozmawiamy już do końca zdjęć, dowiaduję się, że jest nowym asystentem reżysera i na razie nie ma nic do roboty. Opowiada trochę o filmie i o tym jak ma wyglądać postać, którą gra WuYiFan. Jest Czechem a panią reżyser poznał, kiedy uzgadniała wiele rzeczy do filmu w tym mieścicie i trafiła między innymi do firmy jego ojca. Czyli jest jednym z tych dzieciaków, które z niczym nigdy nie miały problemów. Kiedy powoli kończą nam się tematy, pojawia się YiFan, który z jakąś niewyraźną miną oznajmia, że już skończyli na dziś i możemy jechać. Idziemy więc gdzieś i chłopak zamawia taksówkę.
- Coś się stało? – pytam, kiedy już jedziemy
- Nie... po prostu dużo dziś myślałem o tym, jak układa się chłopakom.
- Na pewno świetnie sobie radzą... - przerywam na chwilę. - Fan... już dawno chciałam cię o to zapytać... kontaktujesz się z Tao? Albo którymś z chłopaków? - wymawiam te słowa powoli i bardzo chicho, jakbym stąpała po kruchym lodzie i w każdej chwili mogła runąć w ciemną i mroźną wodną toń. W każdej chwili można zginąć.
- Nie... tylko na początku... - wzdycha głęboko.
- Będzie dobrze... Musi być! – oznajmiam dotykając jego ramienia.
                Spogląda na mnie i ku mojemu zaskoczeniu, uśmiecha się promiennie.
- Już jest dobrze, lepiej być nie mogło. - odwraca wzrok i nadal się uśmiecha, ale już inaczej, bardziej tajemniczo.
                Całą drogę przebywamy w ciszy, ale obydwoje uśmiechamy się delikatnie. Jestem szczęśliwa? To jest właśnie szczęście?  Zostawiłam rodziców, Mimori, chłopaków, a mimo to czuje, że jestem najszczęśliwsza na świcie! Może to faktycznie przez to, o czym mówił Sehun. Zakochałam się. Już dawno temu, jakieś trzy, cztery miesiące, pół roku... sama nie wiem. A jeśli drugi z powodów Sehuna, czyli wzajemność mojego uczucia jest prawdziwy to...
- Amanda! Halo! Jesteśmy już na miejscu. - oznajmia nad wyraz poważnie.
- Już. - ogarniam się szybko i wyskakuję z taksówki. - YiFan porozmawiamy dziś? - pytam i czuję, że się rumienię.
- Pewnie. Przyjdę potem do ciebie.
Od razu udaję się do swojego pokoju. Tam już czeka na mnie obiad. Ze smakiem pochłaniam to, co zostało dla mnie przygotowane. Włączam też telewizor i na szczęście szybko natrafiam na jeden z koreańskich kanałów KBS. Kiedy pojawiają się wiadomości ze świata show biznesu, muszę się powstrzymać, żeby nie wypluć soku, który właśnie piję. Szybko wychodzę z pokoju i udaję się do WuFana. Pukam i stoję przed drzwiami czekając. W końcu drzwi się otwierają. Stoi w nich chłopak... bez koszulki... ale ja nie o tym!
- Nie uwierzysz, co się stało. - głos mi drży i staram się skupić wzrok na jego twarzy.
- Co jest?
- Mogę wejść? - pytam niepewnie.
- Jasne. - odsuwa się abym mogła  wejść do środka.
                Od razu udaję się do telewizora, gdzie na szczęście leci jeszcze ten sam reportaż. Obydwoje wpatrujemy się w ekran z lekkim niedowierzaniem, a YiFan nawet z delikatnym uśmiechem. Kolejny chińczyk nie wytrzymał w SM, to nie przypadek. I do tego mają tego samego prawnika, podobne pozwy...
- Widziałeś? - pytam ciągle patrząc na ekran, mimo, że Luhana już na nim nie ma.
- Kiedy odchodziłem, powiedziałem o tym tylko dwóm osobom, Tao i Luhanowi. Są mi wbrew pozorom najbliżsi. Też są chińczykami, zrozumieli mnie. Wiedziałem, że Tao będzie się bał podjąć takie ryzyko, ale Luhan już od dawna o tym wspominał. Lay... to zupełnie inna historia. CEO go lubi, więc zawsze miał lepiej niż my. Szczerze cieszę się, że Lulu się udało stamtąd wydostać. Szkoda tylko, że Tao został sam... - jego słowa mną wstrząsają. Nie dlatego, że się tego nie spodziewałam, tylko dlatego, że Tao został sam ze swoją odmiennością... samiutki.
- Da sobie radę, jest silny. Sehun... Sehun go rozumie, razem sobie poradzą. - staram się jakoś ułożyć to sobie w głowie. - Oni... będą się nawzajem wspierać.
                Nie odpowiada, tylko podchodzi do mnie i mocno tuli. Czuję pocałunek na czubku głowy i równocześnie zaczynam płakać, a po moim ciele rozlewa się cudowne ciepło. Mocniej zaciskam palce na jego plecach. Może  go to boli ale... Boże... on ciągle nie ma na sobie koszulki.
- Yyy... - jąkam się odsuwając się od niego na małą odległość.
- Śpij dzisiaj u mnie.
- Co?! - krzyczę tak głośno, że zapewne słychać mnie dwa piętra niżej.
- Mogę spać na podłodze, ale porozmawialibyśmy i w ogóle... Jest kilka spraw, które chciałbym omówić.
- W sumie... dlaczego nie... w takim razie idę do pokoju, wpadnę później. - waham się przez chwilę, nie wiedząc, czy mówić dalej. - I... nie musisz spać na podłodze...
                Nie spoglądam już na niego (i jego umięśnioną klatkę piersiową), tylko do razu opuszczam pokój. Bezwiednie uśmiecham się pod nosem, idąc powoli korytarzem. Nie wiem, jak to działa, ale kiedy on „coś” zrobi, jestem w stanie zapomnieć o wszystkich przykrościach tego cholernego świata. Nawet wiadomość o odejściu Luhana nie była dzięki niemu tak przytłaczająca. Chociaż trochę martwi mnie obecny stan psychiczny Sehuna. Nie jest mu pewnie łatwo bez swojego hyunga przy boku. Zawsze byli bardzo blisko, mogę sobie tylko wyobrazić, co on teraz czuje. Choć pewnie nie załamał się jak Tao i dokładnie obgadał to z Lulu... pewnie okropnie mu pusto bez niego. Mimo, że nieraz musieli znosić długą rozłąkę to nic w porównaniu z tym, co teraz się szykuje. Kiedy tak o tym myślę, przypomina mi się obraz Sehuna, który kilka miesięcy temu stał w drzwiach mojego mieszkania cały zapłakany i przez chwilę sama mam ochotę się rozpłakać. Jestem już w swoim pokoju. Z westchnieniem opadam na duże łóżko, które stoi w rogu pokoju. Jestem zmęczona tym wszystkim. Pokręciło się w naszym życiu, w życiu całego zespołu.

                Zmęczona rozmyślaniami zasypiam i pierwszy raz od dłuższego czasu nic mi się nie śni. Żaden koszmar nie przerywa mojego błogiego snu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Na początku chciałabym zaznaczyć, ze wszystko co napisał o filmie jest zmyślone i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tak jak wszyscy fani WuYiFana mam nadzieję, ze to będzie świetna produkcja.Po za tym Amanda jest po prostu zazdrosna. (XD)
Po drugie... gdzie ci wszyscy, którzy czekali na rozdział co?! Ej myślałam, że ktoś to jeszcze czyta, a tu takie rozczarowania. 2 komentarze... tak źle chyba jeszcze nie było.
Mam nadzieję, że się zmobilizujecie. Kocham was! ♥

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 19 "Zbyt bardzo"

Jak tu wygodnie… Obudziłam się już pół godziny temu, ale tak fajnie mi się tu leży. Nie spałam pół nocy… nie mogłam spać. Ciekawi mnie co u Tao, Sehuna i całej reszty. A teraz nie mogę nawet się spokojnie wylegiwać, bo YiFan „chce mi coś pokazać”.
                Podnoszę się z ociąganiem i niechętnie wychodzę spod bielutkiej pościeli. Niby taki idealny poranek, elegancki hotel, a ja wolałabym chyba być teraz w ciasnym łóżku w pokoiku przerobionym ze składzika, który nawet nie miał okien. Tak… to za czym najbardziej będę teraz tęsknić to zdecydowanie rodzina. W tym schowku było mimo wszystko bardzo  fajnie. Ciocia zadbała o to, aby ciekawie go urządzić. No i był to mój pierwszy własny kąt…
- Gotowa? – słyszę, że ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka. Po chwili widzę przede mną wyraźnie niewyspanego WuFana.
- Jak ty się tu dostałeś? – staram się nie krzyczeć, bo ludzie zapewne jeszcze śpią.
- Mówiłem, że mam znajomości w tym hotelu. A teraz idź się ubierać, bo na dziesiątą muszę być na miejscu. – deklaruje. Nie za bardzo wiem, co ma na myśli, ale nie protestuję więcej.
                Staram się nie myśleć o tym, że jestem tylko w piżamie, są teraz ważniejsze sprawy niż to. Zabieram jeansy oraz luźną flanelową koszulę i wychodzę do łazienki. To wszystko wygląda tak kolorowo i pięknie, ale wiem, że jeśli choć na chwilę przypomni mi ktoś, że nie jestem na wakacjach, będę płakać. Muszę zapomnieć. To okropne z mojej strony, ale nie chce ich pamiętać. Chcę żyć. Chcę być samolubna i myśleć tylko o sobie, ale ja tak nie potrafię…
- YiFan! – krzyczę, kiedy kończę myć zęby.
- Tak?!
- Powiedz mi dokąd idziemy!
- Na plan filmowy. – oznajmia jak gdyby nigdy nic.
                Zawsze marzył o karierze filmowej. Pamiętam nawet jak jakieś dwa – trzy miesiące temu SM odrzuciło propozycje reżysera i nie wyraziło zgody na jego występ. Teraz będzie mógł się w końcu rozwijać i nikt mu już w tym nie przeszkodzi, nikt. W końcu gotowa opuszczam pomieszczenie.
- Jestem gotowa. – oznajmiam i staram się ignorować łzy, które napływają mi do oczu przez moje przemyślenia.
- Amanda, co się dzieje? – czy on czyta mi w myślach?
- Nie, oczywiście, że nie. Chodźmy! – proszę, daj się przekonać…
- Przecież widzę. Mów co się dzieję? – czuję, że on nie znosi sprzeciwu…
- Luhan… i Tao, mają niedługo pierwsze zdjęcia do tych nowych filmów…  miałam się dziś z nimi spotkać… pogratulować im. – pękłam. Nie potrafię tak dłużej.
                Płacz roznosi się echem po pokoju. Klękam na ciemnym dywanie. Dopiero co pełna energii zamierzałam cieszyć się pobytem tutaj. Zamierzałam choć na chwilę zapomnieć o tym, ze komuś życie wywróciło się do góry nogami przeze mnie i Fana… Chyba zbyt bardzo się do nich przywiązałam… zbyt bardzo ich kocham… Czuję się taka bezradna, kiedy tak klęczę, jakby cały świat miał nade mną kontrolę. Jakbym była tylko pionkiem w grze. Simem na ekranie.
- Będzie dobrze, ej… obiecuję. – nie przytula mnie, nawet nie podchodzi bliżej, ale sama jego obecność jest uspokajająca.
- WuFan? – pytam nie będąc pewna czy to dobry pomysł.
- Tak?
- Będziesz przy mnie? – spoglądam na niego i po chwili robię się cała czerwona, ta sytuacja była tak mało naturalna. Trochę jak z anime.
- Oczywiście, że tak. W końcu to moja wina.

~~~~~~*~~~~~~

                Właśnie obserwuję to, jak dobrym aktorem jest WuFan. Naprawdę świetnie mu idzie, a to dopiero początkowa faza nagrywania. On naprawdę ma do tego talent.
- Na dziś koniec! – rozlega się komunikat z głośników.
                Co prawda trochę mi się tu nudzi, ale ciszę się, że w ogóle o mnie pomyślał. Martwię się trochę o jego zdrowie, nie jest najlepiej. Dziś wieczorem znów ma jechać do kliniki na jakieś badania.
- Już jestem. – widzę jak chłopak przysiada się do mnie z lekkim uśmiechem na ustach. – Jak ci się podobała moja gra?
- Byłeś prawie tak dobry jak ja – odpowiadam, odwzajemniając uśmiech. – O której jedziesz do lekarza?
- Około piątej, a co?
- Idziemy teraz na takie ogromne hamburgery… i sałatkę dla ciebie! – może i zachowuje się dziecinnie, ale dieta chłopaków w Korei też mi się udzieliła podczas wspólnych obiadów.
- No dobrze… ale bierzemy na wynos i przejdziemy się po Pradze, dobrze? – pyta próbując znaleźć kompromis  pomiędzy jedzeniem i zwiedzaniem.
- Zwiedzanie i jedzenie jednocześnie? Jestem zdecydowanie na tak!
                Od razu udajemy się w poszukiwanie jakiegoś dobrego Fast Fooda. Chłopak próbuje zaciągnąć mnie do Macdonalda, ale kategorycznie odmawiam twierdząc, że do Maca może iść też w Chinach i gdziekolwiek na świecie.  W końcu znajdujemy przydrożną budkę z pysznym jedzeniem typowym dla Czech. Tak jak się wcześniej umawialiśmy, zabieramy swoja kanapkę i sałatkę i idziemy na miasto.
                Nigdy nie przypuszczałam, że Praga może być tak piękna. Tyle budynków, starych brukowanych ulic, kamienic sprzed stu, a może nawet więcej lat. Co prawda na historii słyszałam, jak to Czechy poddały się podczas wojny, ale myślałam że mimo to wojna jakoś oddziałała na ich kraj. Nie mogę napatrzeć się na to wszystko… jest tyle piękna, że nie wiadomo gdzie oczy podziać.
- Podoba ci się? – pyta piosenkarz, odgryzając kawałek sałaty.
- Jest cudownie! Dziękuję. – niemal krzyczę z podekscytowania, ciągle rozglądając się dookoła. – Anglia to nic w porównaniu do tego. I pomyśleć, że zawsze uważałam ten rejon europy za okropny.
                 Do hotelu wracamy dopiero późnym wieczorem, po wizycie WuFana. Może nie jesteśmy w świetnych humorach ale czuję się lepiej niż dziś rano. Kiedy chodziliśmy po mieście, zainteresowała mnie jedna rzecz. Telefon Fana. Nie wydaje mi się żeby zmieniał numer, bo mogę normalnie się do niego dodzwonić. A skoro ma ten sam numer, to czy kontaktował się z nimi?
                Poszedł już do swojego pokoju, więc nie będę już go niepokoić, ale muszę go jutro o to zapytać. Całkiem możliwe, ze rozmawiał z Tao. Martwię się o niego chyba najbardziej… jest taki wrażliwy…
                 Godzina 20:21, przecież nie pójdę spać o tej porze. Z drugiej strony, co mogę robić sama w hotelowym pokoju? Zaraz, zaraz już wiem! Przecież zabrałam swojego laptopa z mojego mieszkania…
                 Zabieram się za wypakowanie połowy rzeczy z mojej walizki. Upycham je gdzieś w szafie, a z dna wyciągam urządzenie. Podłączam od razu baterię, zdając sobie sprawę z kiepskiej kondycji baterii. Kiedy wszystko jest już podłączone i gotowe, loguję się na poszczególne strony i sprawdzam powiadomienia. Widzę mnóstwo nieodebranych wiadomości, ale nawet w nie klikam wiedząc, że byłoby to zbyt trudne. Jednego nie przemyślałam. Jestem dostępna. Nie jestem w stanie nawet wyłączyć strony, słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Nie patrz tam. Nie patrz. Błagam się w myślach, ale to na nic.  

Tao
„Przeczytałem twój list, rozumiem cię. Tęsknie, ale nie mam
ci tego za złe. Sehun wytłumaczył mi, co tobą kierowało.
Co prawda się do tego nie przyznajesz, ale od dawna to podejrzewałem.
Życzę wam jak najlepiej. Kris mi wytłumaczył.
Nie musisz odpisywać. Pamiętam. Tao.

Szybko wyłączam laptopa i gaszę światło. Przebrałam się wcześniej w piżamę, więc teraz tylko zakopuję się w pościeli. Dreszcze przechodzą całe moje ciało. Skutecznie jednak tamuję łzy, zaciskając powieki najmocniej jak tylko potrafię. Chcę usnąć. Bardzo chcę usnąć. Zapomnieć. Choć przez chwilę mieć czysty umysł. Móc być spokojna. Nie wiem czy się cieszę, że Tao mnie rozumie. Niby to dobrze, ale z drugiej strony coraz bardziej odczuwam, jaki on był dla mnie ważny. Takich przyjaciół nie znajduje się codziennie.

~~~~*~~~~~

                Co?
                Siedzę na jednej z ławek koło SM, obok widzę tego chłopaka w masce karnawałowej, co w ostatnim śnie, który zapamiętałam. Kręci mi się w głowie. Dookoła słyszę śmiech i płacz na raz. Nie wiem, czy to możliwe, ale mój mózg boli.
- Co się dzieje?! – krzyczę, a mój głos brzmi jakby wydobył się z pod wody. – Co?!
                 Z wysiłkiem znów otwieram oczy i widzę kilku – kilkunastu chłopaków, którzy zmierzają ku mnie. Im są bliżej, tym mój mózg jest spokojniejszy, ale też równocześnie bardziej się niepokoję. Nie potrafię tego opisać. Mimo to nie chce uciekać. W jednej chwili mocno zaciskam palce na ramieniu tajemniczego chłopaka. Kiedy ze strachem na niego spoglądam, już nie ma maski.

                Z krzykiem podnoszę się z łóżka, cała zalana potem. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Miało być po nowym roku, ale jest teraz bo baaardzo was kocham! Mam nadzieję, że dobrze spędziliście święta. Chciałam też przytomnieć, ze pisanie ostatnich rozdziałów nie szło mi najlepiej, i chciałabym prosić o wyrozumiałość. 
Szczęśliwego Nowego Roku!!! ♥
(rozdziały będą pojawiać się szybko jeśli będziecie dużo komentować :*)