Zapraszam na nowe opowiadanie, które pisze tym razem z Got7 ❤
nonamefanfiction.blogspot.com
czwartek, 27 sierpnia 2015
sobota, 17 stycznia 2015
Epilog
-Amanda? - słyszę tuż przy uchu zdziwiony głos Krisa.
- Już zdążyłeś zapomnieć o swojej dziewczynie? - nie otwierając jeszcze zaspanych oczu. - Myślałam, że Grecki Bóg da mi się dłużej nacieszyć swoją osobą.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, ja po prostu nie przywykłem do budzenia się koło tak pięknych dziewczyn, to tylko dlatego. - tłumaczy zadziornie się uśmiechając.
- Tak jasne. - nieprzekonana w końcu otwieram powoli oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej. - Jeśli nie chcesz się spóźnić musimy wstać.
Słysze tylko jak chłopak niewyraźnie mruczy pod nosem a zaraz potem czuję jak jego długa, umięśniona ręka oplata mnie w pasie. Czuję jak tysiące motyli penetruje mój brzuch, zapewne w poszukiwaniu wnętrzności, którymi owe motyle mogłyby się pożywić. Jak słodko i romantycznie. Czyżby mój talent do niszczenia słodkich scen powrócił?
Minęło już pół roku odkąd między mną i YiFanem wszystko się wyjaśniło. A ja nadal czuję się jak tego ranka gdy zakłopotana obudziłam się obok niego po raz pierwszy.
Kilka razy widzieliśmy się z EXO, które pozostało w składzie dziesięciu członków. Zdążyliśmy im wszystko opowiedzieć i wyjaśnić sobie wszystko. Z Luhanem też czasem się widuję. Mimo, że minęło już tak dużo czasu czyli pół roku, ciągle dziwnie czuję się z tym, że mam kogoś. Że jestem z tym idiotą, którego tak strasznie nie lubię i kocham.
Czasem kiedy oglądam jego występy w telewizji łapię się na tym, ze śmieje się z niego, lub myślę „Jak można być tak głupim?”. Niektóre nawyki już chyba mnie nie opuszczą.
Po tym wszystkim co przeszliśmy, dostaliśmy tyle nienawiści ze strony ludzi. Czasem chciałabym po prostu uciec zostawić go i wrócić do normalnego życia.
Ale to chyba nie możliwe. Kocham go. Może nie mówię tego zbyt często. Ciągle powtarzam jak debila nienawidzę. Mimo, że często się kłócimy. Krzyczymy. To nigdy nie zrobilibyśmy sobie krzywdy. NIGDY.
Gdyby trzy lata temu po pokazaniu mi WuFana, ktoś oznajmiłby, że to mój przyszły mąż wyśmiałabym go, a teraz...
- Można spóźnić się na własny ślub? - pyta chłopak.
- Można! Wstawaj! - krzyczę i już po chwili biegamy po całym domu śmiejąc się wniebogłosy.
- Już zdążyłeś zapomnieć o swojej dziewczynie? - nie otwierając jeszcze zaspanych oczu. - Myślałam, że Grecki Bóg da mi się dłużej nacieszyć swoją osobą.
- Ha. Ha. Ha. Bardzo śmieszne, ja po prostu nie przywykłem do budzenia się koło tak pięknych dziewczyn, to tylko dlatego. - tłumaczy zadziornie się uśmiechając.
- Tak jasne. - nieprzekonana w końcu otwieram powoli oczy i podnoszę się do pozycji siedzącej. - Jeśli nie chcesz się spóźnić musimy wstać.
Słysze tylko jak chłopak niewyraźnie mruczy pod nosem a zaraz potem czuję jak jego długa, umięśniona ręka oplata mnie w pasie. Czuję jak tysiące motyli penetruje mój brzuch, zapewne w poszukiwaniu wnętrzności, którymi owe motyle mogłyby się pożywić. Jak słodko i romantycznie. Czyżby mój talent do niszczenia słodkich scen powrócił?
Minęło już pół roku odkąd między mną i YiFanem wszystko się wyjaśniło. A ja nadal czuję się jak tego ranka gdy zakłopotana obudziłam się obok niego po raz pierwszy.
Kilka razy widzieliśmy się z EXO, które pozostało w składzie dziesięciu członków. Zdążyliśmy im wszystko opowiedzieć i wyjaśnić sobie wszystko. Z Luhanem też czasem się widuję. Mimo, że minęło już tak dużo czasu czyli pół roku, ciągle dziwnie czuję się z tym, że mam kogoś. Że jestem z tym idiotą, którego tak strasznie nie lubię i kocham.
Czasem kiedy oglądam jego występy w telewizji łapię się na tym, ze śmieje się z niego, lub myślę „Jak można być tak głupim?”. Niektóre nawyki już chyba mnie nie opuszczą.
Po tym wszystkim co przeszliśmy, dostaliśmy tyle nienawiści ze strony ludzi. Czasem chciałabym po prostu uciec zostawić go i wrócić do normalnego życia.
Ale to chyba nie możliwe. Kocham go. Może nie mówię tego zbyt często. Ciągle powtarzam jak debila nienawidzę. Mimo, że często się kłócimy. Krzyczymy. To nigdy nie zrobilibyśmy sobie krzywdy. NIGDY.
Gdyby trzy lata temu po pokazaniu mi WuFana, ktoś oznajmiłby, że to mój przyszły mąż wyśmiałabym go, a teraz...
- Można spóźnić się na własny ślub? - pyta chłopak.
- Można! Wstawaj! - krzyczę i już po chwili biegamy po całym domu śmiejąc się wniebogłosy.
~~~~***~~~~
- Tak.
Gdyby rok temu... nieważne, już wiem kto jest moim księciem w masce. Jest moją miłością. *
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
*ostatnie zdanie to odniesienie do snów Amandy, tak to był WuFan.
No więc... pisząc to opowiadanie wiele razy myślałam o tym, aby zakończyć je wcześniej niż od początku zamierzałam. Na szczęście dzięki waszemu wsparciu nie poddałam się i postanowiłam zakończyć to w miarę dobrze. Jeśli mam być szczera epilog, który właśnie przeczytaliście miał być po prostu kolejnym rozdziałem, jednak podczas pisania zmieniłam zdanie i napisałam zakończenie. To w jaki sposób zakończyłam tę historię może się wam nie spodobać, ja również nie jestem z niego w 100% zadowolona. Jednak pisałam te ostatnie rozdziały i zakończenie nie mając tak naprawdę pomysłu na nic. Powinniście pamiętać, że przez dwa miesiące nawet nie dotknęłam zeszytu i ołówka. Mam nadzieję, że mimo tych kłopotów, nie jesteście mną rozczarowani.
No, ale koniec użalania się nad sobą. Teraz czas na małe podsumowanie tego co się tu przez rok wydarzyło!
18 404 - wyświetleń.
137 - komentarzy.
32 - obserwatorów.
23 - posty.
To dla mnie naprawdę wiele, dzięki wam i waszemu zaangażowaniu poczułam, że to co robię jest dobre i mi wychodzi. DZIĘKUJĘ WAM ZA TO. ♥
Mam także nowego bloga, na którego bardzo serdecznie zapraszam, będziecie mogli znaleźć tam wieloczęściowe opowiadania jak i one shoty.
Zapraszam: http://kpop-fanfiction-poland.blogspot.com/
wtorek, 13 stycznia 2015
Rozdział 21 "Ostatni"
- Nie
zapomniałaś o czymś...? - słyszę cichy szept, tuż nad moim uchem. Niechętnie
odwracam się do źródła tego głosu.
- Co?
- jęczę zła, że YiFan nie daje mi spać.
-
Miałaś do mnie przyjść. Czekałem... - oznajmia niezrażony, moimi próbami
odcięcia się od jego głosu i naciągania sobie kołdry na głowę. - Proszę cię. -
w jego głosie wyraźnie słychać, że się uśmiecha.
Po raz drugi wydaję z siebie dźwięk
wyrażający moje niezadowolenie, ale ostatecznie spoglądam na Fana, który patrzy na mnie z góry. Nie
mogę oprzeć się uczuciu, że chciałabym tak codziennie. Budzić się z nim, obok
niego. Żeby móc patrzeć w te oczy każdego ranka. Żeby on mógł tak jak teraz
patrzeć mnie, ciągle zaspaną, z krótkimi włosami rozsypanymi po poduszce.
-
Dlaczego tak mi się przyglądasz? - pyta w końcu a uśmiech nadal zdobi mu twarz.
- Bo
podoba mi się to co widzę...
Cisza. Nie aż taka niezręczna, po
prostu żadne z nas nie ma nic do powiedzenia. Po minucie milczenia chłopak w
końcu siada na skraju łóżka i wzdycha głęboko. Też podnoszę się do pozycji
siedzącej i patrzę na jego zgrabną sylwetkę. Wygląda, jakby intensywnie nad
czymś myślał. Przesuwam się bliżej niego i szepczę cicho, sama nie wiem, co mną
kieruje, kiedy zadaje to pytanie.
- Co
się stało?
-
Yuta... powiedz mi. Dlaczego tu ze mną przyjechałaś? Dlaczego zgodziłaś się na
coś tak trudnego do zrealizowania? - pyta, a ja czuję, jak ogromna gula
wypełnia moje gardło, uniemożliwiając odpowiedź.
-
Bo... czułam, ze muszę tu z tobą być. Że
nie chce cię opuszczać... Widzisz... lubię cię. Bardzo cię lubię. -
oznajmiam niepewnie.
Zawstydzona
spuszczam głowę w dół. Boję się jego reakcji. Teraz już rozumiem te wszystkie
postacie z książek i filmów, które tak się zachowują. Naprawdę mi głupio. Nie
lubię takich ckliwych sytuacji i nie lubię czuć się zawstydzona. Najchętniej
czekałabym po prostu aż on w końcu się odezwie.
- Ja
też cię lubię. - mówi tak cicho, ze muszę się wysilić, aby zrozumieć, co mówi.
- Nie
chodziło mi o takie zwykłe...
- Mi
też nie.
Cisza. Czuję, że powinnam coś
powiedzieć, zamiast tego przekręcam głowę YiFana tak, aby na mnie patrzył. Już
po chwili czuję na swoich ustach jego miękkie wargi. Odwzajemniam pocałunek z
małym opóźnieniem, bo nadal jestem w szoku. Kiedy w końcu się od siebie
odsuwamy, widzę uśmiech na jego twarzy. Taki, jakiego jeszcze nie widziałam.
- Nie
zostawiłabym cię samego. - udzielam w końcu pełnej odpowiedzi na jego
wcześniejsze pytanie. - Jesteś dla mnie zbyt ważny. Nie wiem... nie wiem, czy mogę już nazwać to miłością.
Miłość przyjdzie z czasem. Na razie chcę być blisko ciebie. - sama siebie
zadziwiam, że jestem w stanie zdobyć się na takie wyznanie.
- A
Aron? - pyta co zupełnie wyprowadza mnie z równowagi, jaką przed chwilą
zaczęłam odczuwać.
- Co?!
Skąd ty... – mówię patrząc na niego z wytrzeszczonymi oczami.
-
Musiałem się czegoś o tobie dowiedzieć, a że występowaliśmy kiedyś z NU'EST na
jednej scenie, wykorzystałem okazję i porozmawiałem z nim. Przepraszam. -
wyznaje ze skruchą.
Po raz kolejny przysuwam się do
niego i naprawdę delikatnie muskam jego usta. Teraz kiedy to wszystko sobie
wyznaliśmy, nie mogę się na niego złościć. Nie chce się od niego odsuwać, chcę
czuć jego ciepło. Czuć, że w końcu, po raz pierwszy w życiu jestem u kogoś na
pierwszym miejscu. Pierwszą osobą dla niego. Jedyną, którą tu ze sobą zabrał.
Zawsze chciałam poczuć się właśnie tak jak teraz.
-
Muszę iść do siebie... - dlaczego, dlaczego teraz? - Chcesz pójść tam ze mną? -
pyta nieśmiało jak na tego idiotę.
- Chcę.
Czekasz na telefon? - wstaję z łóżka i biorąc kartę idę za nim.
- Mają
dzwonić z wytwórni w sprawie zdjęć do filmu. I jeszcze czekam na telefon od
prawnika... - mówi niewesoło.
Kiedy on zabiera się za naukę swojej
roli, ja siadam po drugiej stronie wielkiego łóżka z laptopem na kolanach.
Loguję się na facebooka i z wielką ulgą stwierdzam, że Luhan jest dostępny.
Niemal od razu widzę nową wiadomość
w skrzynce. Okazuje się, że odszedł praktycznie z tych samych powodów co YiFan,
ale ludzie nie rzucają się na niego aż tak, bo byli na to w pewien sposób
przygotowani. Jest teraz w Chinach i stara się dobudować zarówno fizycznie jak
i psychicznie. Nie pisze nic o Sehunie,
co mnie bardzo niepokoi, ale zwyczajnie boję się pytać.
Kiedy już kończy opowiadać o sobie.
Mówię mu, jak czuje się Fan, że jego serce odpoczywa i dzięki temu, że nie musi
się już tak wysilać, jest z nim coraz lepiej. O tym, że nagrywanie filmu to dla
niego sama przyjemność i nie ma nic wspólnego z ciężką pracą. Nie mogę też
pominąć tego, że w końcu odważyliśmy się i wyznaliśmy sobie wszystko. W końcu
Lulu musi już iść i ja sama odrywam się od przenośnego komputera.
- Z
kim piszesz? - pyta Wu spoglądając znad umów i innych papierów.
- Już
z nikim. - odpowiadam – Lu pisał...
- Co u
niego? – pyta, uśmiechając się niepewnie.
-Wszystko
okej, kończy nagrywanie. - oznajmiam.
Chłopak odkłada wszystko na bok,
podchodzi do mnie i przytula od tyłu.
- Nie
masz pojęcia jak bardzo cieszy mnie, możliwość tulenia cię bez obawy, że
uciekniesz, albo źle mnie zrozumiesz. - ściska mnie mocnej – I, że mogę cię
pocałować nie martwiąc się o konsekwencje – muska delikatnie moje usta.
- A ja
nie muszę udawać,że się nie rumienię.
- I
możesz bezkarnie patrzeć na moje boskie i umięśnione ciało. - śmieje się
chłopak, a ja tylko zrezygnowana kręcę głową.
Przymykam delikatnie powieki i widzę
spod nich tylko światło wesoło tańczące po pokoju. Czy kocham WuYiFana?
Dziwnego, nieobliczalnego, niezrozumiałego, chorego, pięknego, innego,
zakochanego... Kocham. Kocham. Będę kochać. Nie wiem dlaczego ale czuję, że tak
będzie. Że będziemy razem.
-
Kocham cię. - ciepło rozlewa się po moim ciele, a on przykłada swój policzek do
mojego.
-
Jestem chory.
- Nie
przeszkadza mi to,bo cię kocham. Kocham.
Nie wiem, czy można nazwać łzą tę
wesołą perełkę, która teraz toczy się lekko po moim policzku. Gdybym mogła
trwałabym tak wiecznie, a nawet dłużej.
- Jest
późno, musimy rano wcześnie wstać. - oznajmia w końcu i ociągając się odrywa
ode mnie.
- Będę
spać z tobą. Czekaj na mnie. – wychodzę, a potem pędem biegnę do swojego
pokoju.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Tytuł posta zobowiązuje... to już ostatni rozdział przed epilogiem, który pojawi się jutro, pojutrze, za dwa dni.. wszystko zależy od was i waszych komentarzy. A liczę na dużo komentarzy, bo to już OSTATNI PEŁNY ROZDZIAŁ. Zakończenie będzie naprawdę baaardzo króciutkie.
Kocham was ♥
W sobotę epilog!
Kocham was ♥
W sobotę epilog!
wtorek, 6 stycznia 2015
Rozdział 20 "Koszmar"
Siedzieliśmy obok siebie w metrze, które
zmierzało gdzieś na obrzeża miasta. Tak właściwie mogłam zostać w centrum i
gdzieś pochodzić albo nawet przeleżeć
pół dnia w hotelu, ale co to za frajda, kiedy jest się samemu? Tak więc wolę
przyglądać się grze aktorskiej WuFana. Już nawet jestem w stanie przełknąć to,
że jest to film romantyczny i on co pięć minut się do kogoś przytula. I wcale
nie przeszkadza mi to, że reżyserka obwieściła, że w filmie znajdą się sceny
pocałunków i nie tylko... WCALE!
- Amanda?
Wyglądasz jakbyś miała wybuchnąć. - mówi ze swoim kamiennym wyrazem twarzy.
Chociaż nie, nie kamiennym. On się ze mnie śmieje!
-Co?! - no i
ściągam na siebie wzrok całego przedziału. - Nic mi nie jest, myślę tylko. –
oznajmiam, zaciskając mocno usta z nerwów.
- A to na
pewno nie ma żadnego związku z tym, o czym dziś rozmawiałem z reżyserką? – pyta,
już ledwo hamując śmiech.
- Pfff...
masz chyba zbyt wybujałą wyobraźnie, nie sądzisz? Mam o czym myśleć. Nie jesteś
pępkiem świata, Fan. - zdenerwowana prawie na niego warczę.
- Spokojnie
Yuta! - teraz już otwarcie się śmieje – A no i powinnaś zwracać się do mnie jak
do starszego kolegi, nie rówieśnika. - dodaje całkiem poważnie.
- Nadzieja
umiera ostatnia... - burczę pod nosem, ale tak naprawdę sama nieśmiało się
uśmiecham.
~~~~*~~~~
Ten cały film to dno. To znaczy
może i jest dobrze robiony. Otrzymuje jak na razie pozytywne recenzje, ale kto
chciałby patrzeć jak dwoje ludzi ciągle się przytula i całuje i tak w kółko.
Może faktycznie jestem nieco przewrażliwiona na tym punkcie, ale na pewno nie
jestem zazdrosna. Co to, to nie! Nie upadłam na głowę, nawet gdybym miała coś
do niego, to jest to tylko praca.
Już mam wyjść kupić sobie coś do
picia, (no może to tylko pretekst, żeby po prostu wyjść) kiedy czuję, jak ktoś
siada tuz obok mnie.
- Wody? -
słyszę jakiś miły głos tuż przy mnie.
- Um.
Dziękuję. - uśmiecham się niemrawo. - Czytasz mi w myślach? - śmieje się cicho,
bawiąc się butelką.
- Nie...
tego nie potrafię. Dziś jest strasznie gorąco. - mówi wzruszając ramionami.
Rozmawiamy już do końca zdjęć,
dowiaduję się, że jest nowym asystentem reżysera i na razie nie ma nic do
roboty. Opowiada trochę o filmie i o tym jak ma wyglądać postać, którą gra
WuYiFan. Jest Czechem a panią reżyser poznał, kiedy uzgadniała wiele rzeczy do
filmu w tym mieścicie i trafiła między innymi do firmy jego ojca. Czyli jest
jednym z tych dzieciaków, które z niczym nigdy nie miały problemów. Kiedy
powoli kończą nam się tematy, pojawia się YiFan, który z jakąś niewyraźną miną
oznajmia, że już skończyli na dziś i możemy jechać. Idziemy więc gdzieś i
chłopak zamawia taksówkę.
- Coś się
stało? – pytam, kiedy już jedziemy
- Nie... po
prostu dużo dziś myślałem o tym, jak układa się chłopakom.
- Na pewno
świetnie sobie radzą... - przerywam na chwilę. - Fan... już dawno chciałam cię
o to zapytać... kontaktujesz się z Tao? Albo którymś z chłopaków? - wymawiam te
słowa powoli i bardzo chicho, jakbym stąpała po kruchym lodzie i w każdej
chwili mogła runąć w ciemną i mroźną wodną toń. W każdej chwili można zginąć.
- Nie...
tylko na początku... - wzdycha głęboko.
- Będzie
dobrze... Musi być! – oznajmiam dotykając jego ramienia.
Spogląda na mnie i ku mojemu
zaskoczeniu, uśmiecha się promiennie.
- Już jest
dobrze, lepiej być nie mogło. - odwraca wzrok i nadal się uśmiecha, ale już inaczej,
bardziej tajemniczo.
Całą drogę przebywamy w ciszy,
ale obydwoje uśmiechamy się delikatnie. Jestem szczęśliwa? To jest właśnie
szczęście? Zostawiłam rodziców, Mimori,
chłopaków, a mimo to czuje, że jestem najszczęśliwsza na świcie! Może to
faktycznie przez to, o czym mówił Sehun. Zakochałam się. Już dawno temu, jakieś
trzy, cztery miesiące, pół roku... sama nie wiem. A jeśli drugi z powodów
Sehuna, czyli wzajemność mojego uczucia jest prawdziwy to...
- Amanda!
Halo! Jesteśmy już na miejscu. - oznajmia nad wyraz poważnie.
- Już. -
ogarniam się szybko i wyskakuję z taksówki. - YiFan porozmawiamy dziś? - pytam
i czuję, że się rumienię.
- Pewnie.
Przyjdę potem do ciebie.
Od razu
udaję się do swojego pokoju. Tam już czeka na mnie obiad. Ze smakiem pochłaniam
to, co zostało dla mnie przygotowane. Włączam też telewizor i na szczęście
szybko natrafiam na jeden z koreańskich kanałów KBS. Kiedy pojawiają się
wiadomości ze świata show biznesu, muszę się powstrzymać, żeby nie wypluć soku,
który właśnie piję. Szybko wychodzę z pokoju i udaję się do WuFana. Pukam i
stoję przed drzwiami czekając. W końcu drzwi się otwierają. Stoi w nich
chłopak... bez koszulki... ale ja nie o tym!
- Nie
uwierzysz, co się stało. - głos mi drży i staram się skupić wzrok na jego
twarzy.
- Co jest?
- Mogę
wejść? - pytam niepewnie.
- Jasne. -
odsuwa się abym mogła wejść do środka.
Od razu udaję się do telewizora,
gdzie na szczęście leci jeszcze ten sam reportaż. Obydwoje wpatrujemy się w
ekran z lekkim niedowierzaniem, a YiFan nawet z delikatnym uśmiechem. Kolejny
chińczyk nie wytrzymał w SM, to nie przypadek. I do tego mają tego samego
prawnika, podobne pozwy...
- Kiedy
odchodziłem, powiedziałem o tym tylko dwóm osobom, Tao i Luhanowi. Są mi wbrew
pozorom najbliżsi. Też są chińczykami, zrozumieli mnie. Wiedziałem, że Tao
będzie się bał podjąć takie ryzyko, ale Luhan już od dawna o tym wspominał.
Lay... to zupełnie inna historia. CEO go lubi, więc zawsze miał lepiej niż my.
Szczerze cieszę się, że Lulu się udało stamtąd wydostać. Szkoda tylko, że Tao
został sam... - jego słowa mną wstrząsają. Nie dlatego, że się tego nie
spodziewałam, tylko dlatego, że Tao został sam ze swoją odmiennością...
samiutki.
- Da sobie
radę, jest silny. Sehun... Sehun go rozumie, razem sobie poradzą. - staram się
jakoś ułożyć to sobie w głowie. - Oni... będą się nawzajem wspierać.
Nie odpowiada, tylko podchodzi
do mnie i mocno tuli. Czuję pocałunek na czubku głowy i równocześnie zaczynam
płakać, a po moim ciele rozlewa się cudowne ciepło. Mocniej zaciskam palce na
jego plecach. Może go to boli ale...
Boże... on ciągle nie ma na sobie koszulki.
- Yyy... -
jąkam się odsuwając się od niego na małą odległość.
- Śpij
dzisiaj u mnie.
- Co?! -
krzyczę tak głośno, że zapewne słychać mnie dwa piętra niżej.
- Mogę spać
na podłodze, ale porozmawialibyśmy i w ogóle... Jest kilka spraw, które
chciałbym omówić.
- W sumie...
dlaczego nie... w takim razie idę do pokoju, wpadnę później. - waham się przez
chwilę, nie wiedząc, czy mówić dalej. - I... nie musisz spać na podłodze...
Nie spoglądam już na niego (i
jego umięśnioną klatkę piersiową), tylko do razu opuszczam pokój. Bezwiednie
uśmiecham się pod nosem, idąc powoli korytarzem. Nie wiem, jak to działa, ale
kiedy on „coś” zrobi, jestem w stanie zapomnieć o wszystkich przykrościach tego
cholernego świata. Nawet wiadomość o odejściu Luhana nie była dzięki niemu tak
przytłaczająca. Chociaż trochę martwi mnie obecny stan psychiczny Sehuna. Nie
jest mu pewnie łatwo bez swojego hyunga przy boku. Zawsze byli bardzo blisko,
mogę sobie tylko wyobrazić, co on teraz czuje. Choć pewnie nie załamał się jak
Tao i dokładnie obgadał to z Lulu... pewnie okropnie mu pusto bez niego. Mimo,
że nieraz musieli znosić długą rozłąkę to nic w porównaniu z tym, co teraz się
szykuje. Kiedy tak o tym myślę, przypomina mi się obraz Sehuna, który kilka
miesięcy temu stał w drzwiach mojego mieszkania cały zapłakany i przez chwilę
sama mam ochotę się rozpłakać. Jestem już w swoim pokoju. Z westchnieniem
opadam na duże łóżko, które stoi w rogu pokoju. Jestem zmęczona tym wszystkim.
Pokręciło się w naszym życiu, w życiu całego zespołu.
Zmęczona rozmyślaniami zasypiam
i pierwszy raz od dłuższego czasu nic mi się nie śni. Żaden koszmar nie
przerywa mojego błogiego snu.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Na początku chciałabym zaznaczyć, ze wszystko co napisał o filmie jest zmyślone i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Tak jak wszyscy fani WuYiFana mam nadzieję, ze to będzie świetna produkcja.Po za tym Amanda jest po prostu zazdrosna. (XD)
Po drugie... gdzie ci wszyscy, którzy czekali na rozdział co?! Ej myślałam, że ktoś to jeszcze czyta, a tu takie rozczarowania. 2 komentarze... tak źle chyba jeszcze nie było.
Mam nadzieję, że się zmobilizujecie. Kocham was! ♥
wtorek, 30 grudnia 2014
Rozdział 19 "Zbyt bardzo"
Jak tu wygodnie… Obudziłam się już pół godziny temu, ale
tak fajnie mi się tu leży. Nie spałam pół nocy… nie
mogłam spać. Ciekawi mnie co u Tao, Sehuna i całej reszty. A teraz nie mogę
nawet się spokojnie wylegiwać, bo YiFan „chce mi coś pokazać”.
Podnoszę
się z ociąganiem i niechętnie wychodzę spod bielutkiej pościeli. Niby taki idealny
poranek, elegancki hotel, a ja wolałabym chyba być teraz w ciasnym łóżku w
pokoiku przerobionym ze składzika, który nawet nie miał okien. Tak… to za czym
najbardziej będę teraz tęsknić to zdecydowanie rodzina. W tym schowku było mimo
wszystko bardzo fajnie. Ciocia zadbała o
to, aby ciekawie go urządzić. No i był to mój pierwszy własny kąt…
- Gotowa? – słyszę, że ktoś otwiera drzwi i wchodzi do
środka. Po chwili widzę przede mną wyraźnie niewyspanego WuFana.
- Jak ty się tu dostałeś? – staram się nie krzyczeć, bo
ludzie zapewne jeszcze śpią.
- Mówiłem, że mam znajomości w tym hotelu. A teraz idź
się ubierać, bo na dziesiątą muszę być na miejscu. – deklaruje. Nie za bardzo
wiem, co ma na myśli, ale nie protestuję więcej.
Staram
się nie myśleć o tym, że jestem tylko w piżamie, są teraz ważniejsze sprawy niż
to. Zabieram jeansy oraz luźną flanelową koszulę i wychodzę do łazienki. To
wszystko wygląda tak kolorowo i pięknie, ale wiem, że jeśli choć na chwilę
przypomni mi ktoś, że nie jestem na wakacjach, będę płakać. Muszę zapomnieć. To
okropne z mojej strony, ale nie chce ich pamiętać. Chcę żyć. Chcę być samolubna
i myśleć tylko o sobie, ale ja tak nie potrafię…
- YiFan! – krzyczę, kiedy kończę myć zęby.
- Tak?!
- Powiedz mi dokąd idziemy!
- Na plan filmowy. – oznajmia jak gdyby nigdy nic.
Zawsze
marzył o karierze filmowej. Pamiętam nawet jak jakieś dwa – trzy miesiące temu
SM odrzuciło propozycje reżysera i nie wyraziło zgody na jego występ. Teraz
będzie mógł się w końcu rozwijać i nikt mu już w tym nie przeszkodzi, nikt. W
końcu gotowa opuszczam pomieszczenie.
- Jestem gotowa. – oznajmiam i staram się ignorować łzy,
które napływają mi do oczu przez moje przemyślenia.
- Amanda, co się dzieje? – czy on czyta mi w myślach?
- Nie, oczywiście, że nie. Chodźmy! – proszę, daj się
przekonać…
- Przecież widzę. Mów co się dzieję? – czuję, że on nie
znosi sprzeciwu…
- Luhan… i Tao, mają niedługo pierwsze zdjęcia do tych
nowych filmów… miałam się dziś z nimi
spotkać… pogratulować im. – pękłam. Nie potrafię tak dłużej.
Płacz
roznosi się echem po pokoju. Klękam na ciemnym dywanie. Dopiero co pełna
energii zamierzałam cieszyć się pobytem tutaj. Zamierzałam choć na chwilę
zapomnieć o tym, ze komuś życie wywróciło się do góry nogami przeze mnie i
Fana… Chyba zbyt bardzo się do nich przywiązałam… zbyt bardzo ich kocham… Czuję
się taka bezradna, kiedy tak klęczę, jakby cały świat miał nade mną kontrolę.
Jakbym była tylko pionkiem w grze. Simem na ekranie.
- Będzie dobrze, ej… obiecuję. – nie przytula mnie, nawet
nie podchodzi bliżej, ale sama jego obecność jest uspokajająca.
- WuFan? – pytam nie będąc pewna czy to dobry pomysł.
- Tak?
- Będziesz przy mnie? – spoglądam na niego i po chwili
robię się cała czerwona, ta sytuacja była tak mało naturalna. Trochę jak z
anime.
- Oczywiście, że tak. W końcu to moja wina.
~~~~~~*~~~~~~
Właśnie
obserwuję to, jak dobrym aktorem jest WuFan. Naprawdę świetnie mu idzie, a to
dopiero początkowa faza nagrywania. On naprawdę ma do tego talent.
- Na dziś koniec! – rozlega się komunikat z głośników.
Co
prawda trochę mi się tu nudzi, ale ciszę się, że w ogóle o mnie pomyślał.
Martwię się trochę o jego zdrowie, nie jest najlepiej. Dziś wieczorem znów ma
jechać do kliniki na jakieś badania.
- Już jestem. – widzę jak chłopak przysiada się do mnie z
lekkim uśmiechem na ustach. – Jak ci się podobała moja gra?
- Byłeś prawie tak
dobry jak ja – odpowiadam, odwzajemniając uśmiech. – O której jedziesz do
lekarza?
- Około piątej, a co?
- Idziemy teraz na takie ogromne hamburgery… i sałatkę
dla ciebie! – może i zachowuje się dziecinnie, ale dieta chłopaków w Korei też
mi się udzieliła podczas wspólnych obiadów.
- No dobrze… ale bierzemy na wynos i przejdziemy się po
Pradze, dobrze? – pyta próbując znaleźć kompromis pomiędzy jedzeniem i zwiedzaniem.
- Zwiedzanie i jedzenie jednocześnie? Jestem zdecydowanie
na tak!
Od
razu udajemy się w poszukiwanie jakiegoś dobrego Fast Fooda. Chłopak próbuje
zaciągnąć mnie do Macdonalda, ale kategorycznie odmawiam twierdząc, że do Maca
może iść też w Chinach i gdziekolwiek na świecie. W końcu znajdujemy przydrożną budkę z pysznym
jedzeniem typowym dla Czech. Tak jak się wcześniej umawialiśmy, zabieramy swoja
kanapkę i sałatkę i idziemy na miasto.
Nigdy
nie przypuszczałam, że Praga może być tak piękna. Tyle budynków, starych
brukowanych ulic, kamienic sprzed stu, a może nawet więcej lat. Co prawda na
historii słyszałam, jak to Czechy poddały się podczas wojny, ale myślałam że
mimo to wojna jakoś oddziałała na ich kraj. Nie mogę napatrzeć się na to
wszystko… jest tyle piękna, że nie wiadomo gdzie oczy podziać.
- Podoba ci się? – pyta piosenkarz, odgryzając kawałek
sałaty.
- Jest cudownie! Dziękuję. – niemal krzyczę z
podekscytowania, ciągle rozglądając się dookoła. – Anglia to nic w porównaniu
do tego. I pomyśleć, że zawsze uważałam ten rejon europy za okropny.
Do hotelu wracamy dopiero późnym wieczorem, po
wizycie WuFana. Może nie jesteśmy w świetnych humorach ale czuję się lepiej niż
dziś rano. Kiedy chodziliśmy po mieście, zainteresowała mnie jedna rzecz.
Telefon Fana. Nie wydaje mi się żeby zmieniał numer, bo mogę normalnie się do
niego dodzwonić. A skoro ma ten sam numer, to czy kontaktował się z nimi?
Poszedł
już do swojego pokoju, więc nie będę już go niepokoić, ale muszę go jutro o to
zapytać. Całkiem możliwe, ze rozmawiał z Tao. Martwię się o niego chyba
najbardziej… jest taki wrażliwy…
Godzina 20:21, przecież nie pójdę spać o tej
porze. Z drugiej strony, co mogę robić sama w hotelowym pokoju? Zaraz, zaraz
już wiem! Przecież zabrałam swojego laptopa z mojego mieszkania…
Zabieram się za wypakowanie połowy rzeczy z
mojej walizki. Upycham je gdzieś w szafie, a z dna wyciągam urządzenie.
Podłączam od razu baterię, zdając sobie sprawę z kiepskiej kondycji baterii.
Kiedy wszystko jest już podłączone i gotowe, loguję się na poszczególne strony
i sprawdzam powiadomienia. Widzę mnóstwo nieodebranych wiadomości, ale nawet w
nie klikam wiedząc, że byłoby to zbyt trudne. Jednego nie przemyślałam. Jestem
dostępna. Nie jestem w stanie nawet wyłączyć strony, słyszę dźwięk
przychodzącej wiadomości. Nie patrz tam. Nie patrz. Błagam się w myślach, ale
to na nic.
Tao
„Przeczytałem twój
list, rozumiem cię. Tęsknie, ale nie mam
ci tego za złe. Sehun
wytłumaczył mi, co tobą kierowało.
Co prawda się do tego
nie przyznajesz, ale od dawna to podejrzewałem.
Życzę wam jak najlepiej.
Kris mi wytłumaczył.
Nie musisz odpisywać.
Pamiętam. Tao.
Szybko wyłączam laptopa i gaszę światło. Przebrałam się
wcześniej w piżamę, więc teraz tylko zakopuję się w pościeli. Dreszcze
przechodzą całe moje ciało. Skutecznie jednak tamuję łzy, zaciskając powieki
najmocniej jak tylko potrafię. Chcę usnąć. Bardzo chcę usnąć. Zapomnieć. Choć
przez chwilę mieć czysty umysł. Móc być spokojna. Nie wiem czy się cieszę, że
Tao mnie rozumie. Niby to dobrze, ale z drugiej strony coraz bardziej odczuwam,
jaki on był dla mnie ważny. Takich przyjaciół nie znajduje się codziennie.
~~~~*~~~~~
Co?
Siedzę
na jednej z ławek koło SM, obok widzę tego chłopaka w masce karnawałowej, co w
ostatnim śnie, który zapamiętałam. Kręci mi się w głowie. Dookoła słyszę śmiech
i płacz na raz. Nie wiem, czy to możliwe, ale mój mózg boli.
- Co się dzieje?! – krzyczę, a mój głos brzmi jakby
wydobył się z pod wody. – Co?!
Z wysiłkiem znów otwieram oczy i widzę kilku –
kilkunastu chłopaków, którzy zmierzają ku mnie. Im są bliżej, tym mój mózg jest
spokojniejszy, ale też równocześnie bardziej się niepokoję. Nie potrafię tego
opisać. Mimo to nie chce uciekać. W jednej chwili mocno zaciskam palce na
ramieniu tajemniczego chłopaka. Kiedy ze strachem na niego spoglądam, już nie
ma maski.
Z
krzykiem podnoszę się z łóżka, cała zalana potem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`
Miało być po nowym roku, ale jest teraz bo baaardzo was kocham! Mam nadzieję, że dobrze spędziliście święta. Chciałam też przytomnieć, ze pisanie ostatnich rozdziałów nie szło mi najlepiej, i chciałabym prosić o wyrozumiałość.
Szczęśliwego Nowego Roku!!! ♥
(rozdziały będą pojawiać się szybko jeśli będziecie dużo komentować :*)
Subskrybuj:
Posty (Atom)